piątek, 18 września 2015

Rozdział 2

-Masz dzwonić!- krzyczę z miną nadąsanego dzieciaka.
- Przecież już ci obiecałem.- czule całuje mnie w czoło i odchodzi.
- Będę tęsknić.- szepcze ze łzami w oczach, niby widzimy się co jakiś czas, ale każda minuta osobno, wygląda jak kilka miesięcy rozłąki.
- Przecież to tylko 4 dni, nie przesadzaj.- uśmiecha się po raz ostatni i wraz z Christianem odjeżdżają.
Zostaje sama na osiedlowym parkingu, śmieje się do siebie i powoli wracam. Wakacje przecież się skończyły, a jesień jest wyjątkowo zimna.
Po wejściu do mieszkania zapraszam Hannah i Josh'a.

Pijemy już trzecią butelkę wina, gdy znienacka słyszymy dzwonek. Poprawiam koszulkę i kieruje się do drzwi. Nie patrząc nawet przez wizjer otwieram je. Nerwowo wypuszczam powietrze, niemal mdleje.
- Co TY tutaj robisz?- mruczę.
- Stoję, jakkolwiek to znaczy.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Trudno nie wiedzieć.... Mówią o tobie w telewizji. Słuchaj, Isabelle, chciałam cie przeprosić.
- Jak w telewizji?
- Ej, spokojnie, Ugh mogłaś myśleć i nie pokazywać się z Liamem przed swoim mieszkaniem...A tak w ogóle to gdzie Louis- pyta wkraczając do mieszkania.
- Nie twój zasrany interes. Przysłali Cie tutaj?- krzyczę.
- Nie, nawet nie wiedzą, że mnie nie ma w akademiku... widzisz, skomplikowane.
- Chwila, w akademiku?
- Przecież praktycznie od twojej wyprowadzki tam mieszkam, matka wyjechała do Francji, Isabelle, już nic nie jest takie samo. Oni się rozwodzą...- w jej słowach mogłam wyczuć smutek? Może ona to przeżywa?
- Ja... Uhm nie wiedziałam, czyja to wina?
- Ojca. Mamy brata...- z jej oczu wypływają dwie łzy, a ja nie panując nad sobą po prostu ją przytulam.
- Iss, kto to?- pyta Hannah.
- No tak... Hannah to moja młodsza siostra Rebecca, Reb to Hannah- przyjaciółka.
-Miło mi.- uśmiecha się Han.- Tam w pokoju to mój chłopak Josh, ale się schlał, więc mamy na niego focha.
- Też mam focha na swojego chłopaka.- stwierdza 'siostra'.
- Masz chłopaka? Jak ma na imię?- razem idą do mojej sypialnia, a ja do kuchni, tam stawiam czajnik na kuchenkę elektryczną. Wybieram numer do Liama i wytrwale czekam aż odbierze.
- Cześć skarbie, coś się stało, że dzwonisz?- już na wstępie pyta.
- Telewizja, radio, gazety...- szepczę.
- Iss, kochanie, daj spokój, proszę cie. Jadłaś, prawda?
- Gdy tylko coś się dzieje, od razu pytasz o to! Masz mnie za desperatkę? 
- Uspokój się, po prostu...
- No co ?
- Boje się, okej? 
- Nie masz o co.
- Mam... nie przejmuj się gazetami...
- Serio? Myślisz, że to o to chodzi? On się dowie... 
- Daj sobie z nim spokój, jestem zaledwie dwa metry dalej i tak się składa, że on nawet o tobie nie myśli, gada z tą dziwką.  
- Musiałeś?- szlocham.
- Przepraszam... Kocham Cię i to przez to cierpisz.
- Daj spokój.- rozłączam się. 
Nim zdołam się obejrzeć już jestem w łazience i płaczę. Wiem, że Liam nie miał nic złego na myśli, ale to i tak boli, cholernie.
Nikt z nas nie może nad niczym panować. Całe moje życie było w rękach kogoś, kto nie miał nawet praw do mnie.
Z jednej strony zszokowało mnie, że oni się rozwodzą, ale z drugiej to nie moja sprawa.
- Isabelle? Wszystko dobrze?- pyta Hannah przez drzwi.
- Tak, tak, zmywam makijaż.- odpowiadam kłamiąc.
- Ja i Josh będziemy się już zbierać. - krzyczy, gdy wychodzę.
- Dziękuje, że przyszliście.- żegnam ich i kieruje się do Rebe.
- Wszystko już okej?- zalewam kubki wodą.
- Tak, ale mogę zostać do jutra?
- Oczywiście, pójdę przygotować ci jakieś ciuchy, a ty jak wypijesz to idź się wykąpać, ręczniki są na pralce.
- Dzięki.- ku mojemu zdziwieniu, ta podbiegła do mnie i dała mi buziaka w policzek.
Z szafy wyciągam parę czarnych dresów i różową koszulkę na ramiączkach, do tego czystą bieliznę. Wszystko niosę pod drzwi i zamykam się w sypialni.
Sprawdzam telefon, gdzie kilka wiadomości widniało na ekranie. Po prostu Liam się martwi.
Jakkolwiek to brzmi/ wygląda, on naprawdę jest czuły, zmęczony karierą. Każdy głupi koncert kosztuje go masę nerwów. Można powiedzieć, że to nawet nie pasja, to obowiązek. Radość sprawia mu jedynie uśmiech fanów. Podziwiam go i jak wiele tych dziewczyn, chłopaków uważam go za mojego bohatera.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 1

Przemierzam mokre ulice Liverpool'u, od czasu do czasu zaglądając na wyświetlacz mojego telefonu. Słyszę i czuję czyjąś obecność, a tak nie powinno być. Kilka sekund temu nikt za mną nie szedł. O tak wczesnej porze, ludzie dopiero przewracają się na drugi bok, ale nie, ja wtedy biegam, myślę. Rano zajęcia, później praca, a wieczorem problemy i tak w kółko.
Ostatni raz obracam swoją głowę, gdy moje serce praktycznie staje.
To on.
Liam nic nie wspominał... przecież to niemożliwe.
Zdenerwowana przyśpieszam krok i wchodzę w pierwszą lepszą uliczkę. Moje serce nabiera niepokojącego rytmu. Podejmuje nieco głupią decyzje i wystukuje numer do Li. Gdy nie odbiera, zrozpaczona osuwam się na murku.
- Huhu i co? Zawsze byłaś dziwką.... myślisz, że to nie była ustawka? Głupia Iss, moje idiotyczne słoneczko.- pojawia się nade mną. Jego głos jest pełen nienawiści, przeraża mnie.

Krzyczę i ze łzami w oczach i spływającym potem budzę się w łóżku.
Przez dosłownie dwadzieścia minut dochodzę do siebie. Niestety wyprzedziłam mój budzik o zaledwie kilka sekund. Z niechęcią wstaję i kieruje się do łazienki, a tam odpowiednio przygotowuje się na zajęcia.

-Hej Hannah!- ściskam moją najlepszą przyjaciółkę, przed uniwersytetem.
- Tak się stęskniłam, Manhattan bez Ciebie to dno.
- Nie przesadzaj, opowiadaj!- piszczę.
-Więc Josh był taki romantyczny... zabrał mnie na kolacje i ogólnie zapłacił masę pieniędzy, ale to szczegół. Ważne, że to najlepsze dwa tygodnie w moim życiu!- czasem zazdroszczę jej tego, że mimo takiej odległości spotyka się ze swoim chłopakiem, częściej niż ja.
- Oświadczył Ci się?- pytam idąc tuż u jej boku.
-Niee, Is, jesteśmy ze sobą dopiero dwa lata i dobrze wiesz jak to jest. Myślę, że woli zaczekać jeszcze te kilka miesięcy, by przeprowadzić się do mnie.- na ostatnie słowa wyobrażam sobie mnie i Liama... ale to nigdy nie nastanie..
- Uhm on ma racje... po co ma się spieszyć, miłość poczeka. Chyba... ale chodźmy, bo Mrs. Lenny się wkurwi.

-Hej Isabelle, chyba dla mnie opuścisz dziś zajęcia?- czyjś dobrze mi znany głos krzyczy za mną. Bez zastanowienia biegnę i autentycznie wskakuje w ramiona mojego przebranego chłopaka.
- Co ty tutaj robisz? Przecież miałeś być w Londynie.... dopiero za tydzień... ale ty tutaj.- gadam jak najęta.
- Widzisz koncert jest dopiero za dwa dni.... no cóż jeżeli mnie nie chcesz mogę sobie odlecieć.
- Nie żartuj.
- No już dobrze.- całuje mnie w usta, ale przestaje gdy kilku studentów patrzy się na nas wielkimi oczami.- To może zaczekać.- łapie mnie za rękę i prowadzi do samochodu, którym przyjechał.
- Cześć, Christian. Dawno się nie widzieliśmy, prawda?- witam się z jednym z prywatnych kierowców.
- Isabelle, to już chyba z dwa miesiące, miło Cie widzieć.
- Dosyć tych czułości, jedźmy.- mówi Liam uśmiechając się.
- Przyjechałeś by spędzić ze mną te kilka dni?
- Właściwie to, nie tylko, ale jak najbardziej.
- Musisz coś załatwić?
- Niestety, ale to wieczorem, teraz bawmy się.

Praktycznie cały nasz wolny czas oglądamy telewizję, śmiejemy się i przytulamy, ale gdy dochodzi godzina szósta, chłopak wychodzi, mówiąc, że przyjdzie do czasu kolacji.
Podobno zespół ma kłopoty, znów jakieś.


Od kilku minut siedzę i wpatruje się w ścianę przede mną. Czekam na niego już tak długo, znów się spóźnia. Tym razem miał być na czas.
Jak na zawołanie słyszę dźwięk otwieranych drzwi i jak oparzona podskakuje. Wchodzę do małego przedpokoju i spoglądam jak ściąga buty i odwiesza bluzę na wieszak.
- Znów się spóźniłeś.- stwierdzam.
- Przepraszam, kochanie. Mamy teraz niezłe zamieszanie i sama wiesz...- drapie się po głowie.
- Nie wiem.- mimo wszystko się uśmiecham.
- Co tak pięknie pachnie?
- Zamówiona pizza.- wybucham śmiechem przytulając się do Liam'a.
- Is, nie chce psuć Ci humoru, ale musimy porozmawiać.- coś nie pasowało mi w jego głosie.
- Nie możemy po kolacji?
- Wolałbym nie.- wyjmuję talerze na stół i wsłuchuje się w jego słowa. Boje się, bo nie wiem o co chodzi.
- No dobrze, w takim razie o co chodzi?- pytam siadając na blacie w kuchni.
- Widzisz...dostaliśmy zaproszenie na bankiet charytatywny, który będzie w przyszłym tygodniu. Jeżeli nie ujawnimy się do tego czasu, dostanę 'brodę'. - podchodzi do mnie co raz bliżej i składa czuły pocałunek na czole.
- No cóż ja sama nie wiem, ale najwyraźniej musimy w końcu się pokazać. 
- Przykro mi, miałaś już taki spokój, znów będą za tobą łazić.
- Daj spokój i chodź coś zjeść.
- Tylko o jedzeniu?- mruży oczy i poprawia spodnie.
- Wiesz teraz muszę dużo jeść...- uśmiecham się 
- Ty.... My... chyba nie wpadliśmy?- jego mina bezcenna.
- Nie, nie.- bez zbędnych ceregieli podaje na talerze po dwa kawałki pizzy hawajskiej
Od autorki:
Witam Was ! 
Przepraszam, że rozdział nieco pogmatwany, ale muszę się rozkręcić.
Następny już za tydzień :) 
Życzę miłego zakończenia wakacji 
x Gabi 

czwartek, 20 sierpnia 2015

Prolog

Mimo tego, że w życiu są piękne chwile, obraz, często przesłania nam szara mgła.
Tą szarą mgłą jest rozpacz, złość, pech i tak dalej...
Wszystko jest do dupy, gdy twój chłopak, jednego dnia znika, a drugiego widzisz go na okładkach sławnych czasopism z inną.
Co wtedy czujesz?
Myślę, że smutek, żal, gorycz i zawód.
Hyhy poznaj mnie.
Dokładnie to czułam, ale wiesz co?
Nadal żyje i nic mi nie jest.
Minął już rok, albo 'aż'.
Zmieniłam się:
Nowe ciuchy, włosy, mieszkanie, studia, praca, miasto i co najważniejsze chłopak....
Tylko w tym cały problem...
Moim chłopakiem jest mój najlepszy przyjaciel, który również został potwornie zdradzony.
Możliwe, że dlatego jesteśmy parą... bo połączyliśmy się w bólu? Dobrze rozumieliśmy?
Nasz związek był sekretem... do czasu, kiedy zobaczyłam resztę, nie mogłam tego ukrywać.
To spojrzenie...
Ale ja kochałam już innego.
Ciekawi Cie co na mnie czeka/ co się stało?
Zostań tutaj, a przeżyjesz to co ja...

****
Od Autorki: 
Witam Was Serdecznie w drugiej części!
Rozdział dodam na dniach xdd
Zapraszam do komentowania !
Gabi x